Tajemnica mirtowego pokoju | Wilkie Collins
Będąc w tym momencie szczera, nigdy nie miałam
styczności z XIX-wieczną literaturą ani z Wilkie Collinsem, chociaż autor ,z
tego co widziałam, jest całkiem rozpoznawalny. ,,Tajemnica mirtowego pokoju”
swoim opisem ukazywała delikatne podobieństwa do literatury kryminalnej,
więc postanowiłam po tę lekturę sięgnąć. I przyznam z ręką na sercu, że ta pozycja
okazała się być całkiem przyjemna.
Kornwalia, rok 1829. W Porthgenna Tower umiera lady
Treverton. Przy jej śmierci obecna jest tylko zaufana pokojówka Sara Leeson, na
której wymusza przysięgę. Przysięgę, która zobowiązywała ją do przekazania
listu kapitanowi Trevertonowi, w którym spisany został pewien mroczny sekret.
Po śmierci Sara bije się z myślami i postanawia uciec z dworu, uprzednie
chowając list w jednym z nieużywanych od dawna pokoi. Kobieta miała nadzieje,
że nigdy nie zostanie on znaleziony, ponieważ jego treść mogła zamącić panujący
spokój. Piętnaście lat po tragicznym wydarzeniu, w wiejskim kościółku odbywa
się ślub Rosamond Treverton oraz Leonarda Franklanda. Nowożeńcy mają wprowadzić
się do opuszczonego dworu. Ich życie zapowiadało się niezwykle dobrze, jednak
nikt nie spodziewał się, że mroczna tajemnica sprzed lat ożyje i skomplikuje
wszystko.
Opis niezwykle mnie zachęcił i z niecierpliwością
czekałam, aby tę pozycję przeczytać. Wydawała się być ona niezwykle ciekawa i
przede wszystkim inna od wszystkich, które na ogół czytam. Dlaczego inna? Mój
tato stwierdził, że jest ona poważniejsza. Jak najbardziej się z nim zgadzam.
Nie jest to książka dla tych młodszych czytelników z wielu powodów. Epoka, w
której mają miejsce opisane wydarzenia, może być dla nich zbyt odległa i po
prostu nudna. Sam styl pisania autora nie jest najłatwiejszy. Książki nie
czytało się szybko, nawet jeśli wciągnęło się w nią do granic możliwości. Mimo,
że Collins nie pisał prostym językiem, to nie było to mankamentem. Gdyby
słownictwo było zbyt lekkie to cała lektura straciłaby swoją magię. Nie
zainteresowałaby wtedy czytelnika.
Bohaterowie tej historii są niezwykle klarowni.
Jesteśmy idealnie wrzuceni w ich świat. Każdy odruch, każde zachowanie zostało
opisane z wielką precyzją, przez co z łatwością zrozumiałam XIX wieczne realia.
Wszystkie postacie przewijające się przez lekturę mają własną historię, z którą
zostajemy zapoznani. Nikt nie jest dla nas nieczytelny i niewyraźny. Można
powiedzieć, że mamy do czynienia z bohaterami w osobistych relacjach. Sam ich wygląd
był opisany z niezwykłą szczegółowością, co jeszcze łatwiej pozwoliło nam zobrazować czasy wtedy panujące.
Przez książkę jesteśmy prowadzeni w wielce umiejętny
sposób. Każdy wątek przeplata się z następnym, nawet jeśli wiele spraw wyjaśnia
się pod koniec lektury. Owa tajemnica mirtowego pokoju ogromnie mnie
zaskoczyła. Nie spodziewałam się czym naprawdę była i przede wszystkim jak zostanie rozwiązana. Kiedy pod koniec powieści w końcu ją
poznajemy- jesteśmy po prostu wbici w fotel. Żadne zdanie przewijające się przez całą historię nie pozwoliło nam się jej domyślić. Jest to niezwykle dobrym posunięciem, które trzyma czytelnika w napięciu.
,,Moje
ostatnie spojrzenie na twoją twarz odmalowało w mej pamięci twój portret
farbami, które nigdy nie zblakną.”
*****
Za książkę dziękuję wydawnictwu ,,MG".
//h.