Tajemnica mirtowego pokoju | Wilkie Collins

Tajemnica mirtowego pokoju | Wilkie Collins

Będąc w tym momencie szczera, nigdy nie miałam styczności z XIX-wieczną literaturą ani z Wilkie Collinsem, chociaż autor ,z tego co widziałam, jest całkiem rozpoznawalny. ,,Tajemnica mirtowego pokoju” swoim opisem ukazywała delikatne podobieństwa do literatury kryminalnej, więc postanowiłam po tę lekturę sięgnąć. I przyznam z ręką na sercu, że ta pozycja okazała się być całkiem przyjemna.


Kornwalia, rok 1829. W Porthgenna Tower umiera lady Treverton. Przy jej śmierci obecna jest tylko zaufana pokojówka Sara Leeson, na której wymusza przysięgę. Przysięgę, która zobowiązywała ją do przekazania listu kapitanowi Trevertonowi, w którym spisany został pewien mroczny sekret. Po śmierci Sara bije się z myślami i postanawia uciec z dworu, uprzednie chowając list w jednym z nieużywanych od dawna pokoi. Kobieta miała nadzieje, że nigdy nie zostanie on znaleziony, ponieważ jego treść mogła zamącić panujący spokój. Piętnaście lat po tragicznym wydarzeniu, w wiejskim kościółku odbywa się ślub Rosamond Treverton oraz Leonarda Franklanda. Nowożeńcy mają wprowadzić się do opuszczonego dworu. Ich życie zapowiadało się niezwykle dobrze, jednak nikt nie spodziewał się, że mroczna tajemnica sprzed lat ożyje i skomplikuje wszystko.       

Opis niezwykle mnie zachęcił i z niecierpliwością czekałam, aby tę pozycję przeczytać. Wydawała się być ona niezwykle ciekawa i przede wszystkim inna od wszystkich, które na ogół czytam. Dlaczego inna? Mój tato stwierdził, że jest ona poważniejsza. Jak najbardziej się z nim zgadzam. Nie jest to książka dla tych młodszych czytelników z wielu powodów. Epoka, w której mają miejsce opisane wydarzenia, może być dla nich zbyt odległa i po prostu nudna. Sam styl pisania autora nie jest najłatwiejszy. Książki nie czytało się szybko, nawet jeśli wciągnęło się w nią do granic możliwości. Mimo, że Collins nie pisał prostym językiem, to nie było to mankamentem. Gdyby słownictwo było zbyt lekkie to cała lektura straciłaby swoją magię. Nie zainteresowałaby wtedy czytelnika.

Bohaterowie tej historii są niezwykle klarowni. Jesteśmy idealnie wrzuceni w ich świat. Każdy odruch, każde zachowanie zostało opisane z wielką precyzją, przez co z łatwością zrozumiałam XIX wieczne realia. Wszystkie postacie przewijające się przez lekturę mają własną historię, z którą zostajemy zapoznani. Nikt nie jest dla nas nieczytelny i niewyraźny. Można powiedzieć, że mamy do czynienia z bohaterami w osobistych relacjach. Sam ich wygląd był opisany z niezwykłą szczegółowością, co jeszcze łatwiej pozwoliło nam zobrazować czasy wtedy panujące.

Przez książkę jesteśmy prowadzeni w wielce umiejętny sposób. Każdy wątek przeplata się z następnym, nawet jeśli wiele spraw wyjaśnia się pod koniec lektury. Owa tajemnica mirtowego pokoju ogromnie mnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się czym naprawdę była i przede wszystkim jak zostanie rozwiązana. Kiedy pod koniec powieści w końcu ją poznajemy- jesteśmy po prostu wbici w fotel. Żadne zdanie przewijające się przez całą historię nie pozwoliło nam się jej domyślić. Jest to niezwykle dobrym posunięciem, które trzyma czytelnika w napięciu.

Podsumowując- książka bardzo mi się spodobała. Pierwszy raz miałam do czynienia z czymś osadzonym w XIX wieku i uważam to za dobry start z tą epoką (,,Sherlock” już oczekuje na swoją kolej na mojej półce). Mam nadzieję, że ktoś z was skusi się na ,,Tajemnicę mirtowego pokoju”, ponieważ jest to bardzo dobra pozycja, która trafia w punkt.       







,,Moje ostatnie spojrzenie na twoją twarz odmalowało w mej pamięci twój portret farbami, które nigdy nie zblakną.”                       











*****
                                                            Za książkę dziękuję wydawnictwu ,,MG".                                  







//h.
                                                           
Opowieść wigilijna | Charles Dickens

Opowieść wigilijna | Charles Dickens

,,Opowieść wigilijna” jest nam znana od małego, niekoniecznie jednak pod postacią książki, a filmu. W tym roku, po kilku dobrych latach, postanowiłam ponownie przeczytać tę powieść, aby na nowo zrozumieć, jak ważnym elementem życia są święta. A są elementem bardzo ważnym.


Ebenezer Scrooge jest człowiekiem chłodnym i ponurym. Nie pochwala idei świąt, miłości i jakiegokolwiek ludzkiego ciepła. Siedem lat po śmierci jego wspólnika Jakuba Marley'a, jego duch postanawia odwiedzić Ebenezera i przestrzec go przed okropnym losem, który czeka na niego po śmierci. Zapowiada również wizytę trzech duchów, które mają uświadomić mężczyźnie, jakie błędy popełnił i co może jeszcze zmienić. Pierwszy duch jest duchem minionych świąt. Drugi z nich jest wcieleniem świąt teraźniejszych, a ostatni przyszłych świąt. Ebenezer odbywa podróż po zaśnieżonym Londynie, zmieniając swój kąt patrzenia na życie. Ten posępny staruszek pozwolił rozmrozić swoje serce i otworzyć się na świat, umożliwiając uśmiechowi wpłynąć na jego twarz.

Jako mała dziewczynka nie doceniałam ,,Opowieści wigilijnej”. Była dla mnie nieco przerażająca, jednakże teraz nie jestem w stanie przypomnieć sobie, co ten strach wywoływało. Być może był to Ebenezer Scrooge, który próbował popsuć wszystkim święta. Możliwe jest również, że był to trzeci duch, który przerażał mnie przyszłością. Patrząc z perspektywy czasu rozumiem moje negatywne odczucia, ponieważ każde dziecko chce, aby święta były jak najlepsze. Teraz, kiedy jestem już starsza, dostrzegam również, że im człowiek jest doroślejszy, tym magia świąt jest dla niego coraz bardziej odległa. Nie pozwólmy, aby chłód, który dotknął Ebenezera, wstąpił do naszych serc i pozbawił pięknych świąt.

Książkę czytało się niezwykle szybko. Jest ona bardzo krótka, a sam styl pisania autora nie jest trudny (w końcu jest to bajka dla dzieci). Ta prostota nie pozbawia nas jednak wielkich morałów, które ,,Opowieść wigilijna” sobą niesie. Mimo że historia jest kierowana do tych młodszych czytelników, to również ci starsi powinni po nią sięgnąć, aby na nowo zrozumieć święta. 

Bohaterowie książki są niezwykle realistyczni i prawdziwi. Mimo prawie dwustu lat dzielących nas od wydania tej powieści nie miałam wrażenia, że wszystko jest tak odległe. Całe sytuacje były dla mnie wręcz namacalne. Zostały przedstawione bardzo wnikliwie, więc z łatwością wszystko mogło zostać przez czytelnika zobrazowane.  Problemy bohaterów tej powieści są bardzo współczesne. Nawet w XIX wieku nie były one nie do zwyciężenia, ludzie starali się żyć jak najlepiej. Dobrym przykładem jest rodzina sekretarza pana Scrooge’a. Mimo niewielkich zarobków i małych możliwości, była wstanie spędzić święta w rodzinnej atmosferze, pełnej miłości i radości. Jest to dowód tego, że święta nie muszą być wcale obfite i bogate, a pełne wesołości i bliskości.

Jak sam autor napisał, starał się do tej historii o duchach wprowadzić ducha pewnej idei. Życzył nam również, aby ten duch wstąpił do naszych domów i został w nich przez cały rok. Wydaje mi się, że chodziło mu o ducha bliskości, który w okresie świąt jest nam najlepiej znany, ale w późniejszym okresie nieco się oddala. Postarajmy się więc przytrzymać go teraz jak najdłużej!!


A ja życzę Wam wesołych i rodzinnych świąt. Mam nadzieję, że każdy z Was spędzi je w miłości i bardzo miłej atmosferze! J





,,- Jak ty masz powód, żeby być wesołym? Ty, biedaku? [...]
- A jaki ty masz powód, żeby być ponurym, wuju? Ty, bogacz?"

















//h.
Autobiografia, w której decydujesz ty | Neil Patrick Harris

Autobiografia, w której decydujesz ty | Neil Patrick Harris

Neil Patrick Harris jest mi znany tylko i wyłącznie za swoją rolę w ,,Smerfach”, jednakże z przyjemnością sięgnęłam po jego biografię. Właściwie to ,,Autobiografię, w której decydujesz ty”. Pierwszy raz spotkałam się z tego typku książką, ponieważ jej forma jest nieco specyficzna. Właśnie ta odmienność bardzo mi się spodobała!


Neil Patrick Harris to amerykański aktor, który swoje życie postanowił opisać w iście nowoczesny sposób. Jego autobiografia nie jest książką przepełnioną osobistymi wyznaniami, które powoli robią się niezwykle nudne. ,,Autobiografia, w której decydujesz ty” to pełna humoru i radości historia jego życia, którego przebieg wybieramy sami. W każdym momencie mamy możliwość podjęcia decyzji, która poprowadzi nas dalej. To od nas zależy, jak potoczy się życie aktora i jak będzie ono wyglądało.

Jak już wspominałam, nigdy nie spotkałam się z taką formą biografii (nie tylko dlatego, że ich nie czytam, aczkolwiek nigdy nie obiła mi się takowa o uszy). Dopiero ,,Autobiografia, w której decydujesz ty” umożliwiła mi zapoznanie się z nią. O Neilu Patricku Harrisie nie wiedziałam wiele, właściwie moje pojęcie o nim było całkowicie znikome. Bardzo spodobał mi się sposób, w jaki ta biografia została napisana. Nie były to po prostu strony zapełnione nudnymi i obszernymi opisami jednego wydarzenia, a strony wypełnione grą i interaktywnością z czytelnikiem. Różne opcje do wyboru po zakończeniu danej ,,strefy życia” prowadziły nas do coraz to innych wydarzeń, które otwierały nam kolejne możliwości. Wiele etapów życia Neila Patricka Harrisa podzieliło książkę na kilka części, przez co trzeba ją przeczytać kilka razy, aby dokładnie poznać świat aktora.

Sam styl pisania przypadł mi do gustu. Był nieskomplikowany i przyjemny, przez co przez książkę szło się jak burza. Wiele momentów zostało napełnionych świetnym poczuciem humoru, więc nie dałam rady powstrzymać uśmiechu. Neil Patrick świetnie operował słowami, nie budując przy tym topornych zdań, które nie są czytelne. To, jak książka została napisana, może pozostawiać wiele do życzenia, ponieważ słownictwo nie jest ani wyszukane ani jakoś specjalnie poważne i ambitne. Wydaje mi się jednak, że nie chodziło w tej lekturze o to, żeby pokazać jak świetny zasób słów posiada autor, ale żeby przedstawić w prosty sposób życia tego aktora. Książkę czytało się przyjemnie i to jest chyba najważniejsze.

Nie posiadając żadnego zasobu wiedzy o Neilu Patricku Harrisie ta książka jest idealnym rozwiązaniem, aby ją nabyć. Nie tylko przyswoi nam pewne informacje, ale zrobi to w świetny i ciekawy sposób. Wydarzenia, które zostały opisane, w internecie nie zawsze są do znalezienia (a niektórych z nich poszukiwałam, aby sprawdzić, czy ta książka rzeczywiście pokazuje coś nowego).  Nie jest to również wymagająca lektura, ponieważ można przez nią przebrnąć w dosłownie chwilę. Mi osobiście zajęło to jeden wieczór. Usiadłam przy niej i nie byłam w stanie się odkleić, ponieważ ciągle czułam, że potrzebuję poznać życie Harrisa jeszcze bardziej wnikliwie.

Podsumowując- ,,Autobiografia, w której decydujesz ty” to prosta, przyjemna i nieskomplikowana autobiografia, która przez możliwość podejmowania decyzji integruje się z czytelnikiem i sprawia mu jeszcze większą przyjemność. Dla osób niewiedzących nic o tym aktorze to bardzo dobra opcja, po którą warto sięgnąć. I mówię to ja, czyli osoba, która o Neilu Patricku Harrisie wiedziała tyle co nic! 








,,Taka okazja może już więcej się nie powtórzyć, w każdym razie nie w tej książce.”












*****
       Za książkę dziękuję wydawnictwu ,,Laurum".












//h.
Fałszywy pocałunek | Mary E. Pearson

Fałszywy pocałunek | Mary E. Pearson

Pozytywne zaskoczenia to coś, co lubi każdy z nas. Mimo znajomości opinii na temat ,,Fałszywego pocałunku” nie nastawiałam się bardzo pozytywnie do tej powieści, ponieważ już nie raz przekonałam się, że to co przez wielu jest polecane, może okazać się jedną wielką klapą. Jednak na jaw wyszło, że ,,Fałszywy pocałunek" jest niezwykle przyjemną i przede wszystkim dobrą książką, która przypadła mi do gustu.


Księżniczka Lia jest pierwszą córką rodu Morrighan. Co za tym idzie- posiada ogromny dar. Dar, który jest dla niej nieznany i obcy. Została od niego odsunięta. Księżniczka była rygorystycznie wychowywana wśród określonych zasad, przez co została postawiona przed wielkim obowiązkiem, do którego nie była przygotowana. W dniu swojego ślubu, wraz ze swą przyjaciółką Pauline, ucieka z królestwa. Dziewczyny podążają do nadmorskiego miasteczka, w którym miały rozpocząć nowe życie. Księżniczka wiedziała, że będzie ścigana i śledzona. Nie wiedziała jednak, że książę, którego miała poślubić, również wyruszy jej śladem. Lia jest niezwykle bliska odkrycia wielu tajemnic, które mogą zniszczyć wszystko co osiągnęła i w co wierzyła. 

Od pierwszej strony zostajemy wciągnięci w świat wykreowany przez autorkę. Świat, który wydaje się być żywcem wyciągnięty z baśni, po którą sięgaliśmy w dzieciństwie. Każde słowo napisane przez Mary E. Pearson idealnie obrazuje całą akcję książki. Autorka mimo niezwykle prostego i przejrzystego stylu pisania stworzyła powieść, która wydawałaby się być banalna, jednakże przez świetne opisanie całej historii tak nie jest. Mamy tutaj do czynienia z romansem, fantastyką, literaturą młodzieżową… Można powiedzieć, że jest to książka wielogatunkowa, która wpasuje się w różnorodne gusta. Każde słowo dobrze zgrywa się z następnym, przez co zostajemy zapoznani z genialnie przepływającymi wątkami, które tworzą przyjemną opowieść. ,,Fałszywy pocałunek” czyta się niezwykle szybko, chociaż ponad pięćset stron wygląda dla wielu nieco przerażająco!

Główna bohaterka Lia ma w sobie pewną iskierkę, która sprawia, że nie da się jej nie lubić. Jest ona niezwykle inteligentną i zaradną osobą. Potrafi znaleźć wyjście z każdej sytuacji.  W końcu gdyby nie to, to nie udałoby jej się uciec z królestwa i ułożyć życia na nowo. Lia nie jest jednak idealnym obrazem księżniczki. To, co sobą pokazuje, totalnie odbiega od królewskich stereotypów. Nie jest zacofaną i zadufaną w sobie przedstawicielką poważanego rodu. Ma wiele pożytecznych umiejętności, które przydają jej się na co dzień. Oprócz tego cechuje się rezolutnością i zaradnością. Jest świetnie wykreowaną postacią i tutaj nie mam żadnych zarzutów. Wszystkie postacie w tej książce zostały przedstawione niezwykle dobrze. Każda miała swój własny i niepowtarzalny charakter oraz sposób bycia. Nikt nie zlewał się w niejasną plamę. Bohaterowie idealnie się dopełniali, tworząc spójną całość.

Najbardziej w tej książce spodobał mi się motyw dwóch postaci męskich- księcia oraz zabójcy i to, jaką rolę odegrali w całej powieści. Ich zarys poznaliśmy szybko, jednakże poprzez ich relacje z Lią nie jesteśmy w stanie odgadnąć kto jest kim. Autorka wodzi nas za nos, nie chcąc ujawnić tej tajemnicy. Księżniczka sama nie ma pojęcia z kim właśnie rozmawia, przez co cała jej historia wydaje się być jeszcze bardziej tajemnicza. Dopiero około stu stron przed końcem całej lektury dowiadujemy się, który z nich jest tym złym, a który tym dobrym. Dla mnie nie było to ogromnym szokiem, ponieważ miałam już swoje podejrzenia, które okazały się trafne. Nawet moje wcześniejsze odkrycie nie pozbawiło mnie przyjemności płynącej z tej lektury.

Można powiedzieć, że ,,Fałszywy pocałunek" to nieco schematyczna powieść, ponieważ na rynku jest wiele dzieł o podobnych motywach. Jednakże ta pozycja ma w sobie coś wyjątkowego.  Między stronami tej książki czeka na nas świat, który nie jest do odrzucenia. Gdy już się w niego zagłębimy, to więcej się od niego nie oderwiemy. Następne tomy zapowiadają się równie ciekawie jak ten, więc czekam na nie z niecierpliwością, ponieważ jest to historia warta uwagi!







,,Jeśli komuś nie można ufać w miłości, to nie można mu ufać w niczym.”



















 //h.
Czas cudów, czyli opowieści pod jemiołą

Czas cudów, czyli opowieści pod jemiołą

Dam sobie rękę uciąć, że każdy z nas, ten jeden raz w roku, doznaje świątecznego cudu i dostrzega, że warto postarać się by być lepszym człowiekiem. W prawdzie niektórzy zapominają, jak ważna jest rodzinna atmosfera i odrobinka (bardzo duża odrobinka) miłości. ,,Czas cudów” w bardzo przyjemny sposób przypomina, że święta są wspaniałym i niepowtarzalnym czasem.


(do umilenia recenzji, świąteczny song - klik :)

Dziesięć ciepłych i świątecznych opowiadań, które pojawiają się w tej książce, poruszają historie różnych osób w różnym wieku. Najczęściej są to ludzie zagubieni, których los w pewien sposób skrzywdził. Mimo niezbyt sprzyjających dróg życia, w święta otrzymali swój cud. Każda historia jest inna i nie nawiązuje do poprzedniej. Niektóre nie są ściśle połączone ze świąteczną atmosferą, jednakże wszystkie łączy jedna rzecz- ów świąteczny cud. Opowieści te mimo lekkiej nostalgii, są zabawne i przyjemne. Pokazują, że czasem w życiu wszystko nie idzie po naszej myśli, jednakże zawsze za rogiem czeka na nas pewien czas cudów.

Do czynienia mamy tutaj z dziesięcioma różnymi autorkami. Każda z nich ma kompletnie inny styl pisania. Wszystkie pokazały inne historie skupiające się na różnych aspektach życia. Czytając ,,Czas cudów” nie odczuwałam pośpiechu. Cała lekturę chciałam przeczytać w spokojnym tempie, jednakże każdą z opowieści czytało się naprawdę szybko. Żadna z autorek nie zaoferowała nam ciężkiego do zrozumienia i przyswojenia tekstu. Dziesięć różnych dzieł napisano w prostym języku. Mimo owej prostoty wszystkie posiadały swój morał. Nie zawsze był przekazany on wprost, bowiem wtedy cała magia zostałaby przyćmiona.

Bohaterowie opowiadań nie zostali przedstawieni dogłębnie i pierwszy raz nie mam co do tego zarzutów. Miałam wrażenie, że nie musimy skupiać się na postaciach tylko na ich historiach, ponieważ wiele z nich mogłoby wydarzyć się w prawdziwym życiu. Mimo, że nie wiadomo wiele o każdym z osobna, byłam w stanie zobrazować sobie wszystkich. Nie było to ciężkie zadanie. Wspaniałym uczuciem było obserwowanie, jak ze smutnych i przygnębionych ludzi, stają się powoli tymi, którzy cieszą się i doceniają życie.

Najbardziej spodobało mi się opowiadanie pod tytułem ,,Dziesięć dobrodziejstw”. Uświadomiło mi najwięcej ze wszystkich i przemówiło do mnie w stu procentach. ,,Dziesięć dobrodziejstw” to historia kobiety samotnie wychowującej syna, która po rozwodzie z mężem ma problemy psychiczne i uczęszcza na wizyty do terapeuty. Pewnego razu zaleca jej, aby każdego dnia spisywała na kartce po jednym dobrodziejstwie, które jej się przydarzyło. Kobieta nie musiała dużo szukać, ponieważ uświadomiła sobie, że największą radość sprawiają jej na pozór prymitywne rzeczy, o których nawet by nie pomyślała, ponieważ cały czas były obok. Po przeczytaniu tej opowieści zrozumiałam, że najważniejsze są te małe drobiazgi, a nie wyszukane i wygórowane czynniki. Pojęłam również, że teraz jest odpowiednia pora, żeby zacząć w stu procentach cieszyć się z tego, co mam, a nie ciągle marudzić i wybrzydzać.

,,Czas cudów” to książka zaopatrzona w ciepłe historie, które wsiąkają do ludzkich serc. Nie trzeba długo czytać, aby poczuć atmosferę świąt i zrozumieć, na czym one naprawdę polegają. Święta to czas, który powinniśmy spędzić z rodziną, nie samotnie. To czas, w którym powinniśmy zmienić się na lepsze, aby pokazać bliskim, że jesteśmy dobrymi ludźmi.  

Teraz zostawiam Was z tą recenzją, abyście sami przemyśleli, czy święta spędzacie z miłością i bliskością rodziny u boku. Zamiast zamykać się w pokoju, jak często mamy w zwyczaju, wyjdźmy do bliskich i pokażmy im, że jesteśmy z nimi.  Pokażmy, że potrafimy kochać i ofiarować część siebie. Spędźmy te święta tak, aby zapełnić pustkę w naszych sercach. I zapamiętajmy, że w święta nikt nie może być sam. 






,,Cieszyłam się na ten czas. Czas magii, przebaczenia i miłości.”











 *****
       Za książkę dziękuję wydawnictwu ,,Videograf".






//h.
Moja siostra Rosa | Justine Larbalestier

Moja siostra Rosa | Justine Larbalestier

,,Moja siostra Rosa” to thriller, który swoim opisem bardzo mnie zaciekawił. W prawdzie spodziewałam się książki pełnej intryg i zwrotów akcji, a otrzymałam coś kompletnie innego, to nie zraziłam się do tej pozycji. Jest to historia o podłożu psychologicznym, co mnie niezwykle zainteresowało. Dziesięcioletnia psychopatka wciągnęła mnie w swój świat i nie zmarnowała mojego czasu.


Che ma siedemnaście lat i pełni rolę brata-strażnika. Jego siostra jest nieprzewidywalnym i niebezpiecznym dzieckiem, które wraz z wiekiem zdaje się zamieniać w jeszcze większego potwora. Uroda aniołka i dobrze rozwinięta gra aktorska powodują, że dziewczynka skrada serce każdego. Nikt jednak nie jest w stanie uwierzyć, kiedy Che opowiada, jakie sekrety ona skrywa. Po przeprowadzce do Nowego Jorku Rosa odkrywa, jak wiele możliwości posiada to miasto. Zaczyna knuć plany i intrygi, które skrzywdzą wiele osób. Che zawsze chronił Rosę przed światem, ale teraz świat wymaga ochrony przed nią.

Wydawać się mogło, że będzie to mrożący krew w żyłach thriller, który zbudzi w nas dawno zapomniane szare komórki i nie pozwoli o sobie długo zapomnieć. Nie było tak. Akcji było mało, co jest dużym minusem, ponieważ temat jest bardzo interesujący i godny rozwinięcia. Dziesięcioletnia psychopatka, która rani wszystkich dookoła niezwykle mnie przyciągnęła. Sam brak akcji mnie od niej nie odciągnął. Nie było w powieści wielu zwrotów akcji. Autorka brnęła przez wszystkie rozdziały opisując coś niezwykle specyficznego- Rosę i jej upodobania. Małą ilość akcji nadrabiały liczne opisy odczuć bohaterów oraz Che, który poprzez swoją wiedzę lekarską z łatwością i prostotą był nam w stanie przedstawić i wytłumaczyć wiele aspektów z życia swojej siostry.

Che jest świetnie wykreowanym bohaterem. Pod koniec powieści przeżyłam szok, kiedy dowiedziałam się czegoś, czego wcale się po nim nie spodziewałam. Uwielbiam jego osobę przez poglądy, które posiadał, przez marzenia, które starał się spełnić, przez cele, które obrał…. Che jest niezwykle inteligentnym i rozwiniętym nastolatkiem, który osiągnąłby wiele, gdyby nie ciągłe przeprowadzki. Jego siostra Rosa również jest genialnie rozplanowana. Z jednej strony jest kochającym i urokliwym aniołkiem, a z drugiej zimnym i bezwzględnym demonem. Dziewczynka przerażała mnie całą sobą, ponieważ jak na dziesięcioletnią osobę, swoim intelektem przewyższała nawet dorosłych, a swoimi czynami pokazywała swój brak ludzkich uczuć. Była okropną osobą pomimo wspaniałego sposobu, w jaki została wykreowana. 

Jak już wcześniej wspominałam- cała książka pozbawiona jest dużej akcji. Oczywiście akcja ta jest, ale nie została ona zarysowana tak bardzo, że oderwanie się od powieści byłoby cudem. Wbrew pozorom, nie było to katastrofalnie dużym problemem. ,,Moją siostrę Rosę” czytało się szybko i sprawnie. Bardzo ciekawe w tej historii jest podłoże psychologiczne, które pozwala zrozumieć nam tok myślenia psychopaty i osób, którymi się otacza. Nie jest to na pewno głupia lektura, która niczego nie nauczy. Ja na przykład zapamiętałam co nieco o budowie mózgu, więc jednak coś do naszego życia wniesie!


Świat małej Rosy został przedstawiony bardzo dobrze, przez co czasami odczuwałam ciarki przechodzące mi po plecach. Nie warto zrażać się do tej pozycji tylko ze względu na mało wartką akcję. Trzeba znaleźć w niej drugie dno i wciągnąć się w jej psychologiczne zagadnienia. ,,Moja siostra Rosa” nie jest głupią pozycją i jeśli ktoś szuka książki, która czegoś nauczy i coś wytłumaczy w prosty i przyjemny sposób- to pozycja dla niego. Jeśli autorka napisze kiedyś książkę o podobnym podłożu to będę osobą, która przeczyta ja na sto jeden procent! 






,,- Czyli to ja cię uratowałam- oznajmia Rosa. Nigdy jeszcze nie miała aż tak przebiegłej minki.”









                                                                                      *****

       Za książkę dziękuję wydawnictwu ,,Bukowy las". 








//h.







Serce Neftydy | Marcin Szczygielski

Serce Neftydy | Marcin Szczygielski

,,Serce Neftydy” to kolejna polska książka, którą przeczytałam w ostatnim czasie. Marcin Szczygielski napisał space operę, która zapowiadała świetną rozrywkę. Będąc jednak szczera, mam do tej lektury mieszane uczucia. Swoją przygodę z tym autorem dopiero rozpoczęłam, ale nie zostałam do niej zrażona. Wręcz przeciwnie- chcę spróbować więcej powieści, aby lepiej i obiektywniej ocenić autora.


Effi wkracza w dorosłość. W dniu urodzin chłopca, cały jego świat się zawala. Kamper, w którym mieszkał, został zniszczony przez drony Federacji, a jego matka zginęła w owym wypadku. Effi traci wszystko, co uważał za stałe i pewne. W przypływie emocji postanawia wyruszyć na Duat- wyniszczoną wojnami genetycznymi Ziemię, aby przywrócić swoją mamę do życia. Podróżuje z kriokapsułą, zaopatrzoną w serce jego rodzicielki. Po dotarciu na planetę okazuje się, że nie jest ona tak toksyczna i zniszczona, jak pokazywano w przekazach internetowych. Chłopca czeka długa wędrówka pełna niebezpieczeństw i tajemnic.

Opis bardzo mnie zainteresował, w końcu lubię tego typu historie, a i ta była interesująca. Świat wykreowany przez autora, został ukazany bardzo dobrze. Każdy detal był szczegółowo opisany, przez co nie miałam problemów z obrazowaniem sobie poszczególnych miejsc. Sam pomysł na fabułę nie jest banalny, ponieważ wymyślenie czegoś tak niesłychanego, jest dużym osiągnięciem. Poszczególne wątki dobrze przechodziły do kolejnych, jednak w całej powieści było bardzo mało akcji. Nie odczuwałam różnych emocji i nie siedziałam w napięciu oczekując kolejnych wydarzeń. Po prostu przebrnęłam przez lekturę bez większych zachwytów. Przez pewien czas się nudziłam. Jest to przykre, ponieważ przygoda Effi’ego ma bardzo duży potencjał, ale dramaturgia pojawiła się dopiero pod koniec i to jest bardzo nieprzyjemne.

Bohaterowie w powieści zostali wykreowani genialnie. Nie było ich wprawdzie wielu, ale ci, którzy odgrywali znaczącą rolę w całej historii, byli dokładnie przedstawieni. Nie musiałam się długo zastanawiać nad tym, jaki kto jest, ponieważ miałam to pięknie wyłożone. Effi miał siedemnaście lat, jednakże jak na osobę w jego wieku, był nieco ,,odsunięty” od rzeczywistości. Mam na myśli to, że trójsieć i miejsce zamieszkania ograniczyły go, przez co nie wiedział o wielu sprawach, które powinny być jego codziennością. Mimo tego potrafił wybrnąć z wielu sytuacji i poradzić sobie doskonale na nowo poznanej planecie. Co jak co, ale wykreowany jest bardzo dobrze. Każda postać ma swój własny charakter. Nic nie zlewa się w niejasną plamę, tylko tworzy spójną całość. Do bohaterów nie mam żadnych zarzutów, bo przedstawieni zostali lepiej niż świetnie.

Największym zaskoczeniem w całej lekturze było jej zakończenie. W ogóle nie spodziewałam się takiego rozwoju wydarzeń, które rozwinęły całą akcję i wytłumaczyły wiele rzeczy. Te kilkadziesiąt stron nadało największy sens całej powieści i były po prostu najlepsze. O tyle, co przez większość książki nie było wielu emocji i napięcia, to te ostatnie elementy były totalnym strzałem w dziesiątkę. Spowodowały, że nabrałam ochoty do czekanie na kolejne części ,,Nowego Heliopolis”, ponieważ moment w którym kończy się książka, zwiastuje bardzo dobrą kontynuację!

Podsumowując- ,,Serce Neftydy” to dobra książka. Świat i bohaterowie zostali ukazani w dobrym świetle i na wysokim poziomie. Nie jestem w stanie tej książki odradzić tylko i wyłącznie przez niezbyt mocno zarysowaną akcją. Warto skupić się po prostu na opisanym uniwersum i czekać na kolejne części, aby zetknąć się z rozwojem wydarzeń! 


PS. Już niedługo na blogu pojawi się wywiad z autorem tej powieści, więc czekajcie cierpliwie! :)







,,Dokonamy razem wielkich rzeczy, wiesz? Ty ich dokonasz."













                                                                                        *****

       Za książkę dziękuję Instytutowi Wydawniczemu  ,,LATARNIK". 











//h.
Murder Park | Jonas Winner [PRZEDPREMIEROWO]

Murder Park | Jonas Winner [PRZEDPREMIEROWO]

Każdy z nas w swoim życiu co najmniej raz sięgnął po książkę, do której nie do końca był przekonany, jednakże ta po prostu go zachwyciła. Nie spodziewałam się, że ,,Murder Park” Jonasa Winnera tak bardzo mnie pochłonie i tak strasznie mi się spodoba. Jestem jednym słowem zachwycona!


Dwadzieścia lat temu na Zodiac Island miały miejsce trzy brutalne morderstwa, więc znajdujący się na niej park rozrywki zamknięto. Po dwóch dekadach wyspa na nowo ma powrócić do życia za sprawą pewnego biznesmena. Murder Park, jak sama nazwa wskazuje, będzie poświęcony morderstwom i zabójcą z całego świata. Rupert Levin zaprasza na weekend pełen niezapomnianych doznań, które zostały starannie wybrane i zaplanowane. Dwunastka wybrańców poddana szczególnej selekcji, udaje się na wyspę, na której nadal straszą zniszczone atrakcje. Wraz z przybiciem do brzegu zaczynają się dziać dziwne rzeczy. Dodatkowo krążą pogłoski, że prawdziwy morderca wciąż jest na wolności…

Nie skłamię, jeśli powiem, że ten opis brzmi niezwykle zachęcająco. Po książkę sięgnęłam niezwykle spontanicznie i bez dwóch zdań był to trafny wybór. Z podobną fabułą się dotąd nie spotkałam, więc jest w niej coś wyjątkowego. Autor genialnie prowadzi czytelnika pośród wszystkich zagadek, wątków i katastrof. Wszystko przebiega płynnie i sprawnie. Pan Winner bardzo dobrze operuje słowami. Stworzył historię, którą czyta się bardzo dobrze. Jego styl pisania nie jest ciężki i toporny, ale nie jest również najprostszy. Powieści nie czyta się błyskawicznie, chociaż ja się w nią wciągnęłam i zajęło mi to tylko trzy dni. Oczywiście nie jest to też najprostsza historia i na pewno nie spodoba się każdemu, ponieważ wiele scen nie jest delikatnych i przyjemnych. Reasumując, zaprezentowano nam genialną historię, która została przedstawiona w świetny sposób.

Bohaterowie ,,Murder Park” nie zostali opisani z wyglądu bardzo szczegółowo. O tyle, co zawsze chcę wiedzieć o postaciach jak najwięcej, to teraz miałam wrażenie, że nie jest to potrzebne. Wszystko się ze sobą dopełniało, a opisy danych osób mogłyby zakłócić stworzoną harmonię i zanieczyścić całą jasność przekazu. Charaktery każdego członka ekipy Parku Morderców zostały nam zaprezentowane, że tak powiem, od deski do deski! Wywiady, które odgrywały dużą rolę w historii, pokazywały nam prawdziwość i szczerość całej dwunastki. To ich usposobienie nadrabiało wszystko. Wydaje mi się, że autor w ten sposób pokazał, że liczy się wnętrze człowieka. Nie mówię też, że nie było nam powiedziane o wyglądzie kogokolwiek nic. Nie, były momenty skupiające się na cechach zewnętrznych bohaterów, ale było ich mało – bardzo dobre posunięcie.

Jak już wspominałam wcześniej- ,,Murder Park” jest świetną pozycją. Cała historia idealnie się ze sobą zaplata, każdy wątek genialnie przechodzi do kolejnego i nie traci przy tym swojej wspaniałości. Przez cała książkę czułam dreszczyk emocji na plecach. Mój mózg działał na ogromnych obrotach, kiedy próbowałam pojąć, co się dzieje. Wyobraźnia buzowała i pracowała, dlatego wszystko świetnie dałam radę sobie zobrazować. Jedyny minus całej lektury, to zakończenie. Będąc wciągniętą do głębi w świat morderstw, nagle powróciłam do zwykłego świata i straciłam rezon. Nie mówię, że koniec powieści był zły, ale wyobrażałam sobie go kompletnie inaczej! Być może mój scenariusz był zbyt przewidywalny i nierealny, a domysły absurdalne, ale koniec końców i tak się sprawdziły! Wczułam się w Sherlocka Holmesa i rozwiązałam zagadkę, która wprawdzie była thrillerem, ale to nie jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że jestem zadowolona z lektury w 99 procentach.

Czasem prawdziwe zaskoczenie czyha za rogiem i nie jest pokazane wprost. ,,Murder Park” należy do tych niezwykle miłych zaskoczeń. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest to lepsza z powieści, które przeczytałam w tym roku. Jeśli ktoś lubi strach, zabójstwa, liczne emocje i zwroty akcji- to książka dla niego. Jestem zachwycona tą lekturą i na pewno nie zapomnę o niej szybko. 

PREMIERA 30 LISTOPADA







,,Bo śmierć krążyła po wyspie – chyba, czarna i ogromna. Śmierć, której zimne usta musnęły już każdego z nich."


















//h.
Copyright © 2014 Książkowce , Blogger